00:27:00

Jak usunęłam bliznę po trądziku w niespełna miesiąc

Jak usunęłam bliznę po trądziku w niespełna miesiąc
Hej!
Chciałam wam dzisiaj opowiedzieć moją historię o bliźnie po trądziku. Chciałabym by ta historia była dla was przestrogą ;)

Jakieś 2 miesiące temu wyskoczył mi na samym czubku nosa pryszcz. Wkurzyło mnie to niemiłosiernie, bo oczywiście pryszcz wyskoczył mi w najmniej oczekiwanym momencie tuż przed ważnym spotkaniem. Nie wiem w ogóle jak to możliwe żeby w moim wieku wyskakiwały pryszcze, okres dojrzewania mam już dawno za sobą, ale trudno, stało się. Na początku go ignorowałam. Pudrowałam jak tylko się dało, mocno nad sobą panowałam, żeby przypadkiem mnie nie skusiło, by go wycisnąć (takie historie dobrze znam i wiem jak się kończą). Pryszcz jednak był mocno upierdliwy. Najpierw był podskórną gulą, wiecie taką której ni to ruszyć, ni to wycisnąć, ni to zapudrować. Po tygodniu gula zaczęła rosnąć i czułam, że zbiera się w niej jakiś płyn. W końcu wywaliło mi kuźwa roga na samym czubku nosa jak nosorożcowi jakiemuś! I wtedy miarka się przebrała! Nerwy mi puściły i gdy tylko zobaczyłam biały czubek postanowiłam z tym skończyć. DOŚĆ! - pomyślałam. Wycisnę dziada, zdezynfekuje i będzie po krzyku.

Nie chcecie wiedzieć jakie uczucia towarzyszyły wyciskaniu :(

Ból niemiłosierny (w końcu pryszcz pojawił się w bardzo delikatnym miejscu), zgrzytanie zębami, krew, pot i łzy. Ale udało się! Wycisnęłam dziada, przetarłam spirytusem i zadowolona poszłam spać. Tylko jedno nie dawało mi spokoju... powinien z tego pryszcza wyjść biały zaskórnik, albo chociaż jakaś ropka czy coś, a tu nic, polało się tylko trochę białego przezroczystego płynu i tyle. 

Już myślałam, że historia na tym się zakończyła, ale okazało się, że to był dopiero początek.

Wstaję następnego dnia, patrzę w lustro i co widzę?

strup po pryszczu

Czerwonego strupa. No nic, pomyślałam sobie, że kilka dni będę go smarować maścią witaminową i jakoś zejdzie...

DUPA!



Z każdym dniem było coraz gorzej. Strup ślimaczył się, to schodził, to robił się od nowa. I ani myślał znikać. Czego ja nie próbowałam... peelingi, masaże, natłuszczanie, nawet do kosmetyczki poszłam po radę. I wszystko DUPA! DUPA! DUPA!
Miałam na samym czubku nosa masakrę i tyle.

Już miałam się poddać. Już powoli zaczęłam się przyzwyczajać do myśli, że będę po prostu musiała nauczyć się żyć z takim nosem, gdy przypomniało mi się, że przecież jest jeszcze jeden sposób na usunięcie tego paskudztwa z nosa - kolagen!
Przecież to co mi się zrobiło na nosie, ta zaogniona rana to nic innego jak blizna!
A blizny zwalcza się najlepiej kolagenem :)

Jak pomyślałam tak zrobiłam. Zaczęłam smarować nos kolagenem. Oto krok po kroku etapy leczenia.

Po tygodniu stosowania. Blizna zaczęła się wyciszać, wygładzać. Jednak nadal był na niej widoczny strup.

blizna po pryszczu

Po dwóch tygodniach blizna ładnie się wygładziła, kolor zaczął przygasać -z różowego na lekko brązowy - niczym pieg.


blizna po pryszczu

Na tym etapie leczenie się zatrzymało. Nie byłam do końca zadowolona, myślałam, że blizna zniknie całkowicie, ale i tak nos wyglądał o niebo lepiej niż wcześniej. Nadal smarowałam skórę kolagenem ale nie widziałam mimo tego poprawy. Zresztą kolagen przestał się już tak dobrze wchłaniać. I wtedy na ratunek ruszyła moja kosmetyczka. Poszłam do niej zrobić pazurki i przy okazji opowiedziałam o swoim nosie i o tym jak pomógł mi kolagen. Nie ukrywała zdziwienia, a ja byłam dumna, że sobie tak dobrze poradziłam sama. Co poradziła mi moja kosmetyczka? Poradziła zrobić zabieg z kwasem migdałowym. Powiedziała, że powinnam dobrze teraz złuszczyć wierzchnią warstwę naskórka, by kolagen mógł lepiej się wchłaniać. Posłuchałam jej i trzy dni po zabiegu mój nos wyglądał tak jakby nigdy nic mu się nie stało:


blizna po pryszczu

Jaki morał z tej opowiastki?

Moi drodzy, po pierwsze - NIGDY ale to przenigdy nie wyciskajcie krost! To ZAKAZANE! Żeby was nigdy rączki nie zaświerzbiły tak jak mnie, bo sobie narobicie tylko kłopotu. Ja już dzisiaj wiem, że nigdy nie ruszę już żadnej krosty, a jak mi się jakaś przydarzy to pójdę do kosmetyczki niech coś z tym zrobi.

A po drugie - naprawdę warto mieć w domu kolagen. Kolagen pomoże wam w wielu przypadkach:

- gdy przerwiecie ciągłość skóry i rana nie chce się goić
- gdy zrobi nam się blizna
- gdy chcecie wyrównać koloryt skóry
- gdy chcecie się pozbyć rozstępów
- gdy macie trądzik i skóra bardzo brzydko wygląda
- gdy chcecie się pozbyć zmarszczek i cieni pod oczami

Słyszałam nawet, że kolagen można stosować na rany pooperacyjne żeby się ładniej goiły.

A oto mój wybawca:


kolagen pure

Kolagen natywny pure, więcej info na jego temat tutaj -> SKLEP NATURICA.

Taki kolagen nie jest tani, ale za to bardzo wydajny. Ma pompeczkę z małą dziurką, dzięki czemu można dozować ilość kolagenu:

kolagen pure

Już niewielka ilość wystarczy na aplikacje kolagenu na całą twarz. Powiem wam, że wręcz nie można go nakładać dużo, bo się skorupa zrobi i tylko się zmarnuje kolagen. 
Ja wyciskam tyle i wystarcza mi to na całą twarz:

kolagen pure


No nic. Będę kończyć. Trzymajcie się! I pamiętacie - nie wyciskać pryszczy! ;)

Aha jeszcze wam powiem jedno. Ja kupuje ten kolagen w Sklepie Naturica LINK TUTAJ bo mają szybką przesyłkę i bonusy dla stałych klientów. Polecam wam zrobić tam zakupy i zapisać się na ich FP, rozdają tam bonusy i kody rabatowe, czasami kosmetyki - także naprawdę się opłaca :)
Copyright © 2016 Blog o bliznach , Blogger